środa, 3 marca 2010

KOH ADANG - WYSPA PIECIU PSOW







Mialo byc cicho kameralnie.... Mielismy miec kontakt z natura.... A natknelismy sie na inwazje mlodziezy tajlandzkiej, ktora skutecznie zakuciala nam odbior tej wyspy. Na szczescie znalezli sie inni obywatele rezydujacy na niej, ktorzy byli duzo bardziej przyjazni w kontaktach. Nie wiadomo dlaczego , a moze , tylko przez poczestowanie jednegoz nich woda z kranu, mielismy niustajaca asyste czterech uroczych psow. Pieski nie odstepowaly nas ani na chwile. Bylismy z nimi na wycieczce w glab dzungli, do wodospadu , ktory wysechl rowniez na wszystkich posilkach oraz na kapielach w morzu.

1 komentarz:

  1. No to pięęęęęęęęęęękna niespodzianka z Waszą podróżą.
    Bloga dodaje do ulubionych, i cierpie z zazdrosci ;-)).
    A spotkanie z Agą&Pawłem to filmowa historia. (przy okazji pozdro z Krakowa dla KualaLumpur!!!!!). Widzę że plaża i czworonogi to sprawa konieczna, nawet na tym drugim końcu świata. Czekam na kolejne odcinki!!
    Sciskam goroąco (mimo wracajacych mrozów :-))

    OdpowiedzUsuń